Krótka historia o umieraniu


Tytuł: "Chemia"
Gatunek: Dramat obyczajowy
Reżyseria: Bartosz Prokopowicz
Premiera: 02.10.2015
Produkcja: Polska
Obsada: Agnieszka Żulewska, Tomasz Schuchardt
Ocena: 7/10





Wypowiadane słowa przez narzeczonych podczas ślubu – „i aż nas śmierć nie rozłączy”, przez większość z nas traktowane są błaho i bez większego zastanawiania nad ich znaczeniem. Bohaterowie filmu „Chemia” doskonale zdają sobie sprawę z wagi tych słów, lecz zamiast smutku wybierają walkę. Obraz ten to opowieść o miłości, życiu tu i teraz z chorobą w tle.

Do stworzenia tejże produkcji, reżysera Bartosza Prokopowicza zainspirowały jego własne doświadczenia życia dzielonego z rakiem. Jego żona, podobnie jak główna bohaterka zmagała się z tą chorobą, to dzięki niej powstała Fundacja Rak and Roll, której była prezeską. Próbowała Polkom pokazać, że można przejść przez chemioterapię i urodzić dziecko.

On – cierpiący na syndrom dziecka porzuconego, nienawidzący życia, który jest potraktowany dość trywialnie i ironicznie w filmie. Ona – piękna, ambitna, szalona z tajemnicą. Przypadkowy romans stanowi początek pięknej, lecz niebezpiecznej podróży, gdzie cel nie jest wyżej określony. Z zabawy rodzi się miłość i przyjaźń, a także dziecko. Język groteski pozwala bohaterom niejednokrotnie zmierzyć się z rakiem, lecz często Lena i Benek uginają się pod ciężarem choroby.

Reżyser nie postawił na banał w swojej opowieści o miłości. Poprzez animacje oszczędza widzowi obrazów operacji czy zabiegów, dzięki czemu widz skupia się na psychice samych bohaterów i kolejnych etapach walki z nowotworem. Są one swego rodzaju zasłoną, granicą, której reżyser nie chce przekroczyć. Koncentruje się na tym o czym najbardziej chciałby opowiedzieć, czyli o towarzyszących im emocjach. Doskonale został tutaj wykorzystany czarny pokój, w którym Benek chciał popełnić samobójstwo, a w późniejszym etapie służy do porozumiewania się ich między sobą.

Film to górnolotna pochwała kiczu i nadmierna estetyzacja obrazu. Aczkolwiek nie przeszkadza mi to ani trochę, ponieważ jest to zasłona dymna bohaterów i sposób radzenia z chorobą. Ich dziecinność i pozostanie w sferze marzeń to też swego rodzaju tarcza obronna o którą postarał się reżyser, by nie dopuścić do myślenia o rzeczywistości, która jest dla nich tragiczna. 

„Chemia” to nie jedynie źródło do tego, by móc poznać co odczuwa osoba chora na raka i współodczuwająca. Spełnia również funkcję społeczną – informuje kobiety i mówi wprost – nawet mając raka możesz urodzić zdrowe dziecko, wystarczy tylko odpowiedni lekarz. Z drugiej strony to też walka ze stereotypami, które rozsiewają w filmie poszczególni onkolodzy na temat chemii i porodu. Nie można zarzucić reżyserowi jakiegokolwiek fałszu w opowiadaniu o raku – jest nadzieja na wyleczenie, depresja po stracie piersi, zadowolenie z wygrania i reemisja. W bohaterach i ich zachowaniu nie ma nic sztucznego (tutaj należy docenić zarówno Agnieszkę Żulewską, jak i Tomasza Schuchardta wcielających się w postacie głównych bohaterów).

Urzekł mnie też sposób widzenia choroby i walki z nią, ponieważ emocje, które można zobaczyć na ekranie są najprawdziwsze. Nie ma w nich ani krzty fałszu. Debiutujący za kamerą Bartosza Prokopowicza znalazł swój język i sposób, by opowiedzieć nam o raku, który wkracza w świat bohaterów. Nowotwór pełni funkcję drugorzędną jest przyczyną nieszczęścia tych dwojga, ale również szczęścia i nadziei. Gdzieś pomiędzy, groteską, rozpaczą, nienawiścią i miłością rozgościł się on wśród bohaterów odbierając im nadzieje na przyszłość i zmianę planu na tu i teraz. Po co się zamartwiać kiedy jutro każdy z nas może nie żyć? Morał z tej historii jest jeden – kochajmy się tu i  teraz, nie zagłębiajmy się w przeszłość, otaczajmy się ludźmi, których jesteśmy pewni i róbmy to co lubimy, bo życie mamy jedno i do tego jest dość kruche. Za to właśnie pokochałam ten film. Jeżeli uważacie to za utarte frazesy to koniecznie musicie zobaczyć „Chemię”!



 
Autorka: Ania W.

Share this:

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz