Dylematy festiwalowicza




Wyborowego bywalca festiwali filmowych poznaje się, po tym ile czasu spędza na projekcjach, a tym samym ile jest w stanie zobaczyć filmów w ciągu jednego dnia. Mój osobisty rekord to pięć, podczas 21 edycji Camerimage w Bydgoszczy. Jednakże zawsze, z każdym dużym festiwalem filmowym mam kilka dylematów, które mnie prześladują.



Ruszając na kolejny festiwal i przeglądając program czuję się jak w labiryncie, a mój umysł przeszywa pustka, kiedy próbuję się w nim odnaleźć. To problem, z którym notorycznie się zmagam, gdy okazuje się, że filmy, które bardzo chcę zobaczyć albo nakładają się na siebie i trzeba, z któregoś zrezygnować, lub po prostu nie zdarzę przejść z jednej projekcji na drugą. Z biegiem czasu, powinnam nauczyć się lawirować w bogatym programie festiwalów filmowych, ale lata mijają, a ja ciągle mam jeden dylemat – co mam zobaczyć? Przed kolejnym festiwalem czuje zatrwożenie, przeglądając pieczołowicie, ułożony program. Organizatorom skonstruowanie go na pewno zajęło mnóstwo czasu, lecz mnie zajmuje drugie tyle, by przez niego przebrnąć i nie zwariować. Będąc stałą bywalczynią festiwalu Camerimage w Bydgoszczy, z ogromną radością śledzę pojawiające się informacje o produkcjach, które będą tam wyświetlane, licząc że w tym roku na pewno zobaczę – „Dziewczynę z portretu”, ”Noc Walpurgi”, „Czerwonego pająka”, „Everest” czy „Every Thing Will Be Fine” i kilkanaście innych, lecz jest to niestety niewykonalne.



Podczas festiwalu trwającego około tygodnia, zwykle  gdzieś w czwartym dniu pojawia się u mnie kryzys i kolejny dylemat iść czy nie iść? Odpowiedź jest prosta – oczywiście, że tak! Przecież nie przepuszczę żadnego filmu. To nic, że w jego trakcie powieki robią się cięższe i głowa coraz mocniej opada. Dobrze, że kilka minut snu sprawia, iż moje ciało się regeneruje i zwykle wystarcza, by móc kontynuować oglądanie filmu. Jednakże zdarzają się takie przypadki, które na nocnych projekcjach zasypiają głębokim snem, a słyszy to cała zgromadzona publika. Na szczęście mnie się to (jeszcze) nie przytrafiło.


Kolejny problem to siedzenia, z pozoru wygodne, pod koniec tygodnia stają się moim zajadłym wrogiem. Podejmuje nieudolne próby ujarzmienia miejsca, niestety rzadko udaje mi się ta sztuka, lecz nic mi nie jest w stanie przeszkodzić, by cieszyć się z filmu, który mam przed sobą.



Przed kolejnym festiwalem na pewno się wyśpię, wybiorę kilkadziesiąt pozycji z przeładowanego programu i z uśmiechem ruszę pod sale kinowe, ponieważ tam czuję się jak dziecko w fabryce czekolady, z tą różnicą, że ja wchłaniam nowe tytuły filmowe. A przypominam, że 23 Międzynarodowy Festiwal Filmowy Camerimage w Bydgoszczy, rozpoczyna się już w te sobotę. Czas się przygotować!







Autorka: Ania W.

Share this:

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz