Dobre, bo polskie
Jeszcze
parę lat temu, polskie kino zasypywało swoją publiczność mało śmiesznymi
komediami romantycznymi. Idąc na film było pewne, że pojawi się tam Adamczyk
lub Karolak. Teraz rozkwitło w najlepsze i nie schodzi z piedestału.
Kinematografia polska zrobiła zwrot o
180 stopni. Do akcji weszli młodzi twórcy, którzy ją odświeżyli, a i Ci starsi zaczęli
produkować ciekawsze filmy. Autorzy filmów nie zwiodą już do kin Polaków na
tanie historyjki, muszą się postarać i to cieszy. Dziś prezentowane filmy
wywołują dyskusje, może jeszcze nie konstruktywną, ale się ona pojawia. Tutaj
szczególnie mam na uwadze Pokłosie Władysława
Pasikowskiego, kiedy po jej premierze oburzyli się politycy pewnej partii. Ważne,
że wprowadzają tematy o których warto i trzeba rozmawiać otwarcie. Dotyczy to
m.in. filmu Obława Marcina
Kryształowicza. Otwierają oczy i pokazują nowe spojrzenie na różne sprawy. Zwrócono
uwagę na biografie – Jestem Bogiem Leszka
Dawida, przyciągnęła do kin wielomilionową publiczność, którą zarazem
podzieliła na głosy przychylne i negatywne. Wytknięto mu pewne niedociągnięcia
i ukazanie niektórych postaci w sposób przerysowany, nieprawdziwy, przez co
założono mu sprawę w sądzie.
Polskie
kino teraz to reżyserzy, czyli marka, która sama za siebie mówi. Po pierwsze
Wojciech Smarzowski, pracuje ze stałym zespołem aktorskim, który wie czego on
od nich oczekuje, dobierając co jakiś czas aktora, jak np. Julie Kijowska (Drogówka). Jego filmy są przemyślane,
realistyczne, wielokrotnie pełne przemocy (Dom
zły), ukazujące mechanizmy ludzkie, ich złożoność. Za najlepszy jego film
uznawana jest Róża. Oczywiście
Agnieszka Holland znana wszystkim bardzo dobrze, nominowana w 2012 roku przez
Akademie Filmową do Oscara za W ciemności.
Małgorzata Szumowska, która lubi mówić o tematach kontrowersyjnych, nie
łatwych, ale w sposób dwuznaczny, pokazuje psychologie postaci. Ona nie osądza,
zostawia to swojemu widzowi. Tutaj szczególnie Sponsoring i W imię. Piotr
Trzaskalski, który po siedmiu latach wyreżyserował Mój rower, film o bardzo złożonych relacjach męsko –
męskich. Po raz kolejny zdobył swoją publiczność i udowodnił, że ma ciągle coś
do powiedzenia. Na koniec Katarzyna Rosłaniec, która zasłynęła z Galerianek. Przypomniała się filmem Bejbi blues, który stworzyła pod opieką
artystyczną Szumowskiej. Film ten jest dramatem obyczajowym, o dziewczynie
która w młodym wieku zostaje matką, tak naprawdę nie zdając sobie sprawy z
ogromnej odpowiedzialności, jaką niesie za sobą macierzyństwo. Oczywiście można
by tu wymieniać jeszcze wielu reżyserów, którzy w ostatnim czasie zaznaczyli
się w polskim kinie.
Do
kin przyciągają aktorzy młodego pokolenia, niezwykle utalentowani. Nie brylują
na przyjęciach, jak swoi starsi koledzy, chcą być znani ze swoich ról, a nie z
tego że są znani. Tu należy wymienić Jakuba Gierszała (Sala samobójców, Yuma, Nieulotne), Mateusza Kościukiewicza (Wszystko co kocham, Matka Teresa od kotów, Bez
wstydu), Julie Kijowską (Drogówka),
Joannę Kulig (Sponsoring), czy Olgę
Frycz (Wszystko co kocham).
Dobrze, że kinematografia polska wyszła z marazmu i zaczęto sięgać po historie bardziej skomplikowane, wymagające ciekawego poprowadzenia akcji. Oczywiście nadal pojawiają się komedie romantyczne, ale już nie w takiej ilości jak kiedyś, dzięki czemu niektóre są zrobione naprawdę dobrze, jak np. Listy do M. Nie należy oczywiście popadać w samo zachwyt, bo jest sporo filmów, które są całkowitą klapą. Polskie kino jest zauważalne i doceniane na festiwalach m.in. w Sundance Nieulotne, w Berlinie Bejbi blues i W imię. Nie tylko my zauważamy wzrost jakości filmów i to cieszy, bo dobrze być docenianym. Teraz Polska nie jest znana jedynie z pierogów, bigosu, Jana Pawła II, ale także z FILMU, bo co polskie jest dobre!
Autor: Ania Wiącek
0 komentarze:
Prześlij komentarz